Edgar Martins
Teoretyk z przypadku
„We wszystkich zgromadzonych tu zdjęciach przedstawiających plażę nocą chodzi o chwilowe przeżycia – jest w nich pewna doza teatralności, wrażenie obserwowania sceny która nagle opustoszała lub dopiero czeka na występ.”
Teoretyk z przypadku to więcej niż zwykły cykl fotografii – to ciąg chwil, które istnieją niezależnie od zjawiska przyczynowości i funkcji. Przypomina zbiór zdjęć plenerów nigdy nie zrealizowanych filmów, zapomnianych scenariuszy. Pociągają mnie miejsca, w których mogę przedłożyć poetyckie wspomnienia nad rzeczową topografię.
Obiekty, które zajmują centralną część zdjęcia postrzegam nie jako przedmioty, ale jako wydarzenia. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że prace przedstawiają wpływ modernizmu na środowisko, ale mam nadzieję, że widać tam także coś więcej. Interesuje mnie teatr i to co się dzieje na scenie, ale nie w ich tradycyjnym ujęciu. Interesuje mnie rejestrowanie tego, jak świat sam siebie przedstawia jako ciąg faktów i procesów. Jedynym sposobem na dokonanie tego jest zwolnienie czasu. Właśnie dlatego często stosuję długie czasy naświetlania oraz wykorzystuję aparat w pewnym sensie jak kamerę wideo.
Robiąc zdjęcia praktycznie tych samych plaż w Portugalii przez dwa lata próbowałem zdystansować się do konwencjonalnego odwzorowania przestrzennego.
Zdjęcia robione za pomocą aparatu wielkoformatowego (4×5”) przy długich czasach naświetlania (ale nie dość długich, by uchwycić ruch gwiazd na niebie) są zadziwiająco płaskie.
Plaża jawi się niczym proscenium, za którym wisi ciemna kurtyna – tło różnych dziwnych wydarzeń oraz nieprawdopodobnych tematów.
Plaże, które fotografuję, pełne są najprzeróżniejszych znalezisk: parasoli, śladów opon, rur PCV, górek piasku. Mimo, że moje scenerie wydają się być efektem manipulacji, praktycznie wszystkie zostały sfotografowane tak, jak je zastałem, nawet te wyglądające najbardziej nienaturalnie. Znalezione elementy potęgują niejednoznaczność tych zdjęć – niejasność w kwestii tego, co jest kompozycją, a co dziełem przypadku.
Taki widok jest prawdziwy, znajomy, wszechobecny, a zarazem wymyślony i niewidoczny. Zdjęcia przywodzą na myśl coś na kształt zamierzonego nieładu, opanowanego niepokoju. Są pełne bezruchu i ciszy, a jednocześnie jest w nich pewna mobilność, nienamacalność, a także niepewność, wrażenie, że coś jest na zawsze niedostępne, nieosiągalne.