Andrzej Różycki

W hołdzie Ś.P. Fotografii Analogowej

Śmierć fotografii tradycyjnej stała się faktem już jakiś czas temu. Ta sytuacja totalnej i rewolucyjnej transformacji zaskoczyła wszystkich fotografujących artystów, a także krytyków i badaczy fotografii. Stali się oni bezradni wobec tego zjawiska. Zapadło kłopotliwe milczenie. Mój pokłon dla fotografii klasycznej, a także teoretyczna refleksja i potrzeba działania artystycznego tkwiła we mnie od wielu lat, aż ostatecznie zrodził się projekt „Hołdu…”.
Czym jest ta wystawa, którą określam mianem fotozoficznej? Górnolotnie (i w dawnej poetyce) są to swoiste egzekwie nad tradycyjną techniką fotografii. Rapsod nad bezpowrotnie utraconą urodą, tajemnicą i magią w jednym, która miała miejsce przy powstawaniu dawnej fotografii. Rozważając formę pokłonu wiedziałem, że w żaden sposób nie mogę wyeliminować niezmiernie ważnego elementu, jakim jest sentyment do tych technik, technologii, a nade wszystko ciemni. Byłem jednak świadom, że tę nostalgię muszę okiełznać. Sporo czasu zajęło mi wyzwanie: jak sentyment obrócić w siłę?
Skupiłem uwagę na tym, co winno być w refleksji historycznej nad tradycyjną fotografią, w myśleniu fotozoficznym, ważne. Przesunąłem uwagę z obszaru samej fotografii na narzędzia ją tworzące. I te instrumenty stają się u mnie właściwym bohaterem. Gros sprzętu tworzącego moje obrazy to aparaty, boksy, które były oddawane, jako sprzęt zbędny, zdewaluowany, zalęgający w komisach. Znaczna część została podarowana mi przez przyjaciół, którzy również zmienili swoją technologię fotograficzną.
Ważnym zabiegiem dla mnie było zachowanie swoistego dystansu wobec globalnego odwrotu od starej techniki. Momentami przybieram maskę błazna, bo nie wiem, czy warto zaistniały stan rzeczy opłakiwać rzewnymi łzami?  (Andrzej Różycki)