Haris Kakarouhas (Grecja)

Kwadratowe ikony

Największym problemem nie jest według mnie kwestia, co sfotografować, ale to, by otworzyć oczy i uważnie się rozejrzeć. Fotografia jest dla mnie tożsama z odkrywaniem samego siebie w otaczającej mnie rzeczywistości. Nie mówię tutaj o moim ego, ale konkretnie o mnie. Jeśli potrafimy poukładać w swoim wnętrzu, spokojnie możemy dać się ponieść spojrzeniu – gdy tylko się zatrzyma, naciskamy spust migawki; rzeczy same do nas przychodzą, nie trzeba za nimi gonić.

Jeśli natomiast poddamy się naszemu ego, rezultatem naszych działań będzie komentarz lub konstrukcja intelektualna, rzecz często pompatyczna i prosta lub po prostu nudna. Ten proces to dla mnie rodzaj medytacji czy modlitwy, z całym jej eucharystycznym znaczeniem. Z zachwytem patrzymy na obiekty, które nagle stają się centrum świata. Podobne zjawisko zachodzi w przypadku twarzy, zarówno tych znajomych, jak i tych widzianych po raz pierwszy. Najważniejsza staje się komunikacja. Komunikacja z innymi ludźmi może zajść nagle, może zająć chwilę, lub może wcale nie zaistnieć. W niektórych sytuacjach może wcale nie mieć charakteru werbalnego. Bywało, że portret powstawał bez wypowiedzenia nawet jednego słowa. Fotografia staje się rytuałem, który ma swoją własną sekretną choreografię, a rytm jest się dominującym elementem. Stelios Ramfos ujmuje to tak – rytm nie jest tu rodzajem ekspresji, tylko przestrzenią całkowicie zanurzoną w czasie.

W magicznej chwili wciśnięcia spustu migawki utrwalamy zatem przede wszystkim czas. Oczywiście nie chodzi tutaj o rzeczywisty czas robienia zdjęcia, który trwa przecież ledwie ułamek sekundy. Czas pokazany na zdjęciu jest inny, bardziej pionowy niż poziomy, to czas, który przy użyciu aparatu pozwala przenieść fotografowaną twarz w wymiar nieskończoności. Do zrobienia tych zdjęć wystarczyło bym po prostu odwiedził domy przyjaciół i znajomych lub zwyczajnie przyjrzał się ulicom i przedmieściom, miejscom gdzie każda chwila mogła przynieść coś nowego. Okazji do zrobienia zdjęcia było wiele – czasami szukałem znajomych przed ich domem, innym razem byłem zapraszany do domów zupełnie obcych mi ludzi, które czasami opuszczałem kwadrans później, a czasami następnego ranka.

Haris Kakarouhas

<<< wróć